2.24.2015

Historia banalno-prowincjonalna

  Historia banalno-prowincjonalna. O tym jak strach potrafi dopaść nas znienacka, nawet we własnym łóżku. Przykłas pierwszy z brzegu żeby zbyt  daleko nie szukać. Najlepsza żona pod słońcem wczoraj wieczorem udała się w końcu na zasłużony odpoczynek po całym dniu pracy. W celu odprężenia postanowiła poczytać. Jak wiadomo powszechnie czytać można różne rzeczy. I choć zwykle małżonka preferuje literaturę piękną to jak na złość tego wieczoru do poduchy postanowiła poprzeglądać lokalne informacje. Zapewne ktoś pomyśli co za głupi pomysł, informacje jako relaks? No proszę was kochani, mówimy wszak o głębokiej prowincji, peryferiach cywilizacji. Cóż tu może nas zaskoczyć? Wiadomości zdominowane wrzutkami o  lokalnych utrudnieniach w ruchu spowodowanych pogodą, czasem jakiś wypadek ze skutkiem śmiertelnym. Od czasu do czasu pożar, wybuch wulkanu, lub sporadycznie jakieś psujące statystyki zabójstwo w afekcie wśród emigrantów. Historie banalne o zasięgu mocno ograniczonym, no może za wyjątkiem wulkanów, te mają zasięg jak Rewolucja Październikowa - mieżdunarodnyj.  No dobra, prowincja prowincją a raz się zdarzyło że policjanci musieli użyć broni. Jakiś wariat zaczął ostrzeliwać się z okien mieszkania na jednym z osiedli w mieście R. Negocjacje jeśli były, nie przyniosły rezultatów innych jak podziurawieni: funkcjonariusz, radiowóz i samochody mieszkańców na parkingu. Delikwent był zdeterminowany więc  trzeba było gościa unieszkodliwić. Przebiegu całej akcji nie pamiętam zbyt dokładnie, zresztą lokalna prasa w odróżnieniu od kontynentalnych standartów nie epatowała nadmiarem szczegółów.  W każdym bądź razie operacja została zakończona sukcesem czytaj: niedoszły eksterminator osiedla zamienił się w denata takiego martwego całkiem. Policjanci biorący udział w akcji zostali objęci opieką psychologa, a policja w prasie na drugi dzień składała kondolencje najszczersze rodzinie napastnika żałując i opłakując gorzkimi śmierć jego... nie mogąc odżałować że sami jako funkcjonariusze stracili niewinność, bo pierwszy raz w historii tego kraju musieli użyć broni palnej przeciwko własnemu obywatelowi. Czas jednak leczy rany więc powoli wszyscy zapomnieli o tym wydarzeniu, i znów zrobiło się sennie i spokojnie, aż do wczoraj... W lokalnej prasie  pojawiła się notka która zatrzęsła poczuciem bezpieczeństwa zapewne nie tylko mojej drugiej połówki. Sprawa dotyczy azylantów. Wsród całej grupy biedaków przybyłych tu z każdego niemal objętego wojną lub dotkniętego biedą zakątka świata, ratujących własną skórę, trafiły się dwa dość zagadkowe indywidua. Otóż osobnicy Ci po pierwsze nie posiadają żadnych dokumentów, na domiar złego, za każdym razem podają sprzeczne informacje dotyczące wieku, kraju pochodzenia czy chociażby tego jak się faktycznie nazywają. Niezmienni natomiast są w głoszeniu swojego oddania i miłości do ISIS, czego jak sami deklarują  mają zamiaru dowieść czynem i ofiarą, byleby tylko trafiła się okazja. Sprawa wyglądałaby na kuriozalną i zabawną w sumie, bo te buńczuczne deklaracje te dwa czuby składają w urzędach z których otrzymują pomoc i  na policji. Tak, było by zabawnie gdyby nie jeden mały szczegół. Policja po wysłuchaniu tych maniakalnych bredzeń radosnych kandydatów do przelecenia pięćdziesięciu dziewic w w tym ich Raju, postanowiła dla dobra społeczeństwa aresztować prewencyjnie idiotów, aż do wyjaśnienia kim są i skąd ich faktycznie diabli przynieśli. Został więc złożony odpowiedni wniosek do sądu, sprawa w toku,  a tu radosna niespodzianka. Sąd powołując się na jakąś bzdurę zwaną Kartą Praw Człowieka zabronił odizolowania debili, uzasadniając swoją decyzję tym, że policja nie wykorzystała innych możliwości jakimi dysponuje. Wskazując jednak w swej łaskawości na te możliwości, Sąs uznał że są nimi: dozór, upomnienie i zakaz poruszania się pobliżu miejsc gdzie mogliby komuś zaszkodzić.....  Już to widzę, jak gość w stylowym pasku z drucików i kostek trotylu czy tam innego semtexu bierze do serca ustny nakaz policjanta i jego machanie palcem: Nu, nu, nu ty niedobry, nie wolno ci tam wchodzić, a do oceanu też nie wolno bo jest zakaz połowu dorsza środkami pirotechniczymi.... Zjedz hot-doga z bekonikiem, bo głodny nie jesteś sobą... itd...  Chociaż to by było w sumie niegłupie. Z tym hod-dogiem. Po takim amerykańskim przysmaku, wejściówkę do raju diabli by wzieli, nadzieja na łatwą pochędóżkę i winiacza z dzbana rozwiałaby się jak sen jakiś złoty. Wiec w sumie może to ratunek dla Europy. Chcesz azylu – zjedz hot-doga (z bekonikiem).
Amen.

No comments:

Post a Comment