3.17.2015

Pustka i biel

    Pustka w głowie a za oknem biało. Aż do wyrzygania. Znowu w nocy nasypało tego białego badziewia.  Nie ma co marudzić, od listopada był czas przywyknąć.... Tylko ile razy można skrobać te cholerne szyby w samochodzie. Cholerna zima. Od piętnastu lat bawię w emigranta na tym kawałku skały i zawsze więcej było deszczu niż śniegu. A tu proszę jaki zaskok. W tym roku jak u Garczarka w pieśni ,, mróz za mordę wziął i trzyma” Nawet dzieci mają już dość już tego syfu. Tęsknią jak gęsi za zieloną trawą i deszczem. Ale takim padającym w miarę pionowo.
    No dobra marudzę. Wiem. Zrzędzę jak stara baba na czerwonego, a przecież na monotonię pogodową nie możemy narzekać. Na przykład wczoraj i dwa dni temu padał deszcz. Ale nie taki jak bozia przykazała tylko „deszcz na odwrót” Co to jest , zapytacie, „deszcz na odwrót”? To taki, który jeśli już nawet zamienił się w kałużę, to nie ma gwarancji że za chwilę znowu wam nie zleci na prosto na łeb, albo nie wleci pod kurtkę od dupy strony wyrwany z tej kałuży podmuchem wiatru. A wiatr bywa naprawdę wytrwały. Potrafi wiać równo kilka lub kilkanacie godzin. Potem dzień, dwa względnego spokoju i znowu jazda.  I tak co dwa tygodnie w tym sezonie. Nie powiem, czasami bywa to nawet interesujące. Na przykład dwa tygodnie temu sztorm przyniósł  deszcz z rana, około południa burzę śnieżną, a w porze obiadowej znowu lało. Stałem z kubkiem kawy w ręku na czwartym piętrze budynku w którym zdobywam w trudzie i znoju środki na życie i podziwiałem wędrujące w kierunku dachu krople wody wielkości ziaren grochu.. Jancio Wodnik normalnie... i to bez sztuczek komputerowych. Zresztą co tam krople wody, cienizna. Dwa dni temu typ z Grenlandii bawiąc wyspie nagrał filmik jak go wiatr podrywa tak na półtora metra nad ziemię. Wystarczyło że rozpiął kurtkę i odchylił poły. Zasadniczo wyglądał jak parodia ekshibicjonisty obdarzonego supermocami, taki Super Ex. Ale to było dalej na północ, tu w stolicy, a dokładnie w Mosfellsbær wiatr asfalt zwinął. Serio, bez lipy. Pozrywał kilkumetrowe kawały nawierzchni z drogi. A drugą połowę Moso podtopił. A jak!! Równowaga w przyrodzie musi być!
    W czwartek do Londynu na koncert Bonamassy, i tak połazić sobie po mieście  wktórym nie ma śniegu. Pokazać starszemu synowi cywilizację i kupić mu pierwsze w życiu glany. Mój Boże, zapowiadają że będzie od 10-ciu do 13-tu stopni. Toż to islandzkie lato... chyba się rozpłaczę ze wzruszenia. Byleby tylko żaden wyznawca „religii pokoju” nie odpalił w pobliżu przenośnego teleportu do raju obiecanego przez proroka a będzie dobrze. Do Londynu zabiorę Zorki 4 który jest wposiadaniu mojej rodziny od 1978 roku i zrobił w tymże 1978  kupę slajdów w Egipcie. Jest jeszcze na chodzie (chyba) więc poszalejemy. Dokupiłem do niego światłomierz Gossen Luna Star F2, więc zobaczymy co te maleństwa potrafią. Trochę to taki fotograficzny pakt Ribbentrop-Mołotow, ruski aparat i szwabski światłomierz, oj, będzie się działo.
    Po powrocie oczekiwanie na święta i operację w połowie kwietnia. Trzydzieści lat po wypadku wymieniam biodro na endoprotezę. Trochę jestem jak ta młoda panienka co to i chciałaby i boi się, ale coraz to powracające bóle kręgosłupa i stawu skokowego w drugiej nodze stanowią sygnał którego nie wolno bagatelizować. Dalej może być już tylko gorzej. Uciekałem przed nożem ttrzy dekady, więc wystarczy może... 

No comments:

Post a Comment